Było to cudo gnomiej myśli technologicznej. Cichy i skuteczny zabójca o dalekim zasięgu. Działał na zupełnie innej zasadzie niż reszta broni palnej. Nie stosowało się do niego ładunków prochowych. Pociski były wystrzeliwane dzięki kondensacji i gwałtownemu uwolnieniu magicznej energii z kryształów Ngula. Sam mechanizm pozwalał na niewiarygodnie szybkie przeładowanie i oddanie następnego strzału. Doskonałe połączenie magii i technologii. Same pociski też były niezwykłe. Wykonane z minerału, którego tajemnicę znał tylko jeden krasnolud specjalizujący się w ich produkcji. Wielkość pocisku nie była większa niż ziarenka piasku, ale jego masa była na tyle duża, że nawet silne podmuchy wiatru nie wpływały na tor lotu. Jeżeli pocisk trafił w cel, organiczny minerał chłonął krew z ciała i "wypuszczał" sieć cieniutkich krystalicznych odnóży, które powoli acz nieubłaganie niszczyły tkanki i narządy. Po pewnym czasie substancja rozpuszczała się i nie pozostawał po niej najmniejszy ślad. Połączenie niezwykłej twardości minerału i ogromnej prędkości wylotowej pozwalało na przestrzelenie, w sprzyjających warunkach, ceglanej ściany.
Mastafari zdjął okulary, wyjął z nich zielone szkiełka i zamocował na ruchomych uchwytach na korpusie karabinu. Zmieniając odległość między nimi, mógł dowolnie regulować ostrość obrazu i przybliżenie celu. Działało to podobnie jak luneta, ale było znacznie skuteczniejsze. Z odległości 100 jardów mógł odstrzelić skrzydło musze.
Uśmiechnął się do siebie, sprawdził jeszcze raz broń i wycelował...
--------------------------------------------------------------------------
Mundo zarzucił kaptur i wyszedł z tawerny. Był zadowolony, właśnie udało mu się dobić bardzo korzystnego targu, na dostarczenie rudy najprzedniejszej stali z jego kopalń. Zagwizdał, pod drzwi zajechał powóz zaprzężony w dwa potężne, czarne ogiery. Woźnica-karzeł zeskoczył z kozła i otworzył drzwi powozu.
Auu. Cholerne gzy.- Mundo podrapał się w szyję, po której ściekła ledwo widoczna strużka krwi. Wsiadł do powozu. Karzeł zamknął drzwi, wskoczył na swoje miejsce i popędził konie. Tętent kopyt zagłuszył spazmatyczne jęki krasnoluda. Cieniutkie kryształowe macki, dotarły właśnie do rdzenia kręgowego, przecinając go w licznych miejscach, po czym rozpuściły się i zniknęły...
--------------------------------------------------------------------------
Łatwizna. - Mruknął pod nosem i zaczął składać broń. Zarzucił futerał na plecy i niespiesznie zszedł na dół. Wsiadł na Skoczka i odjechał. Po minięciu bramy miasta przełączył tryb pracy na zwykły. Ciszę nocy rozdarł głośny, warkliwy dźwięk silnika...
3 komentarze:
Jest lekka niekonsekwencja :)
Pocisk miał działać powoli a tu gnom ginie szybciutko.
Śmierć nastąpiła podczas drogi do posiadłości, nie opisałem ile czasu podróż zajęła :) Ofiara została pierw trafiona, dopiero potem wsiadła do powozu i już wtedy zaczął działać pocisk.
Mamy utalentowanego wychowawce!
Prześlij komentarz